W ostatnim tygodniu,
dokładnie w piątek o godzinie 2000 zadzwonił telefon. W słuchawce
zrozpaczony głos właścicielki jednego z biur podróży z centrum Polski prosił o
pomoc. Okazało się, że jedna z lubelskich przewodniczek (z licencją
przewodnicką) w ostatniej chwili zrezygnowała z usługi dla tego biura i
przyczyny nie podała, przynajmniej tak to relacjonowała owa pani w słuchawce. Grupa
w drodze do Lublina, a przewodnika zamówionego wcześniej nie ma i nie będzie. Troszkę
mną telepnęło, bo jak można wykazać się taka niefrasobliwością, kiedy jednak
dowiedziałem się, że to nie pierwszy taki numer w wykonaniu tej przewodniczki
to już nie była niefrasobliwość, ale zwykła nieodpowiedzialność. Oczywiście
przekładając zajęcia i zmieniając plany przyjąłem ową usługę i wykonałem ja jak
najlepiej potrafiłem. Powstała jednak we mnie kolejna wątpliwość.
Uwolniono zawód przewodnika i co dalej? Ano coraz częściej będą się spotykać kontrahenci z takimi przypadkami, skoro licencjonowana przewodniczka nie ma za grosz uczciwości to co mogą zrobić tacy „dzicy” przewodnicy? Oj, niedobrze panowie politycy – niedobrze, ale z drugiej strony zapraszamy do Lublina i... tak, tak weźcie sobie takiego przewodnika bez licencji i wtedy dowiecie się co tak naprawdę zrobiliście „dobrego”. My lubelscy przewodnicy wiemy jedno: skoro kochamy nasze miasto, to będziemy dla niego pracować jak najlepiej, a ci wszyscy, którzy traktują zawód przewodnika jako zło konieczne szybko się wykruszą – z braku chętnych na ich usługi.
Uwolniono zawód przewodnika i co dalej? Ano coraz częściej będą się spotykać kontrahenci z takimi przypadkami, skoro licencjonowana przewodniczka nie ma za grosz uczciwości to co mogą zrobić tacy „dzicy” przewodnicy? Oj, niedobrze panowie politycy – niedobrze, ale z drugiej strony zapraszamy do Lublina i... tak, tak weźcie sobie takiego przewodnika bez licencji i wtedy dowiecie się co tak naprawdę zrobiliście „dobrego”. My lubelscy przewodnicy wiemy jedno: skoro kochamy nasze miasto, to będziemy dla niego pracować jak najlepiej, a ci wszyscy, którzy traktują zawód przewodnika jako zło konieczne szybko się wykruszą – z braku chętnych na ich usługi.
Mam nadzieję, że opisany
tutaj przypadek więcej się nie powtórzy, czego życzymy Państwu my – lubelscy przewodnicy.
Zdarza się to i na Roztoczu. W tamtym roku tuż przed wprowadzeniem grupy na Bukową Górę podbiegł do mnie nauczyciel który prosił o oprowadzenie piątoklasistów po Roztoczu . Okazało się że na 2 dni przed terminem zwiedzania umówiony wcześniej przewodnik odmówił oprowadzenia grupy uzasadniając tym że ma intratniejsze zlecenie.
OdpowiedzUsuńPS. Za kilka dni znowu będę prezentował walory Roztocza uczniom z tej szkoły.
No i szlag człowieka trafia, bo poczatkujacy przewodnik tygodniami modli sie o grupy, a tutaj jest taki przykład braku poszanowania dla p[racy :(
OdpowiedzUsuń