Najmniej gadatliwy z lubelskich przewodników.
Po każdej oprowadzonej grupie odczuwa ból rąk.
Uważa,
że przewodnictwo to nie tylko pasja czy misja,
ale nade wszystko
wspaniała "życiowa wędrówka".
Przygoda, która dzięki spotkaniom z niezwykłymi
ludźmi
niejednokrotnie owocuje wieloletnimi przyjaźniami
na większą bądź
mniejszą odległość.