Często, kiedy grupa jest już
wprowadzona w dobry nastrój, przestaje „bać się” przewodnika. Zaczynają wtedy
zadawać pytania, niekoniecznie już związane z zabytkami czy historią. Bardzo często dopytują
się czy pracuje tylko jako przewodnik, kim jestem z wykształcenie i gdzie w takim razie pracuję. Pytania o moją pracę, są dla mnie bardzo niezręczne. Na co dzień pracuje w wielkiej firmie, posiadającą ponad 15 milionów
klientów i każdy miał, ma, bądź będzie maiła coś z nią wspólnego. I o ile są to
dobre doświadczenia, to pół biedy. Gorzej, jeśli doświadczenia są złe. I choć "żadna praca nie hańbi",
na takie pytania odpowiadam wymijająco. Mówię, że jako przewodnik pracuję tylko
dla przyjemności, natomiast, na co dzień pracuję w wielkiej firmie, ale nie
powiem jakiej, gdyż pracuję w dziale płatności. A ponieważ, wszyscy są już w
dobrym nastroju, więc przyjmują to jako żart i temat się kończy. Może komuś
wydawać się to niegrzeczne, ale zaraz zrozumiecie, dlaczego tak robię.
Pewnego dnia, kierownictwo mojej
firmy, podjęło nie do końca przemyślana decyzję. W efekcie klienci zostali
postawieni w niezbyt komfortowej sytuacji. Trzeba było całą sprawę odkręcać,
ale narażało to klientów na niedogodności, a nas pracowników na mnóstwo dodatkowe
pracy i stresu. Tak się złożyło, że był środek sezonu i nasze miasto
odwiedzało mnóstwo turystów. Ja również sporo oprowadzałam. Trafiła mi się pewna
wesoła grupa i zaczęliśmy zwiedzanie miasta. Już po dobrych dwóch godzinach,
padło to straszne pytanie:
-A pani to pracuje głównie jako
przewodnik?
Odpowiedz była standardowa. Kilka
osób wysłało do mnie porozumiewawczy uśmiech (bo przecież każdy kto pracuje ma
nad sobą szefa) i poszliśmy dalej. Akurat czekała nas „długa prosta”, bez
przystanków, więc ludzie zaczęli rozmawiać ze sobą na różne tematy. I wtedy
usłyszałam za sobą jednego z "moich" turystów:
-A wiesz Zdzisiu, że te s… to mi
zafundowali ( tu podał nazwę, owej „nieprzemyślanej decyzji kierownictwa”).
Wiesz, co ja przez to miałem? A tu mi jeszcze bezczelnie p..baba (…) Jakbym dorwał
takiego s…, jednego z drugim, to bym mu nogi…
-A ja miałem słuchaj tą samą
sytuacje…Te oszusty, złodzieje…
I tak przez całą drogę.
Miałam wielką ochotę uciec w
pierwszą lepszą uliczkę. Ale tylko zacisnęłam zęby, modląc się, żeby wycieczka
skończyła się jak najszybciej. A przy okazji, gratulując sobie przezorności.