Pokazywanie postów oznaczonych etykietą firma. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą firma. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 marca 2013

Strzeżonego, Pan Bóg strzeże...Spokoju



Często, kiedy grupa jest już wprowadzona w dobry nastrój, przestaje „bać się” przewodnika. Zaczynają wtedy zadawać pytania, niekoniecznie już związane z zabytkami czy historią. Bardzo często dopytują się czy pracuje tylko jako przewodnik, kim jestem z wykształcenie i gdzie w takim razie pracuję. Pytania o moją pracę, są dla mnie bardzo niezręczne. Na co dzień pracuje w wielkiej firmie, posiadającą ponad 15 milionów klientów i każdy miał, ma, bądź będzie maiła coś z nią wspólnego. I o ile są to dobre doświadczenia, to pół biedy. Gorzej, jeśli doświadczenia są złe. I choć "żadna praca nie hańbi", na takie pytania odpowiadam wymijająco. Mówię, że jako przewodnik pracuję tylko dla przyjemności, natomiast, na co dzień pracuję w wielkiej firmie, ale nie powiem jakiej, gdyż pracuję w dziale płatności. A ponieważ, wszyscy są już w dobrym nastroju, więc przyjmują to jako żart i temat się kończy. Może komuś wydawać się to niegrzeczne, ale zaraz zrozumiecie, dlaczego tak robię.

Pewnego dnia, kierownictwo mojej firmy, podjęło nie do końca przemyślana decyzję. W efekcie klienci zostali postawieni w niezbyt komfortowej sytuacji. Trzeba było całą sprawę odkręcać, ale narażało to klientów na niedogodności, a nas pracowników na mnóstwo dodatkowe pracy i stresu. Tak się złożyło, że był środek sezonu i nasze miasto odwiedzało mnóstwo turystów. Ja również sporo oprowadzałam. Trafiła mi się pewna wesoła grupa i zaczęliśmy zwiedzanie miasta. Już po dobrych dwóch godzinach, padło to straszne pytanie:
-A pani to pracuje głównie jako przewodnik?
Odpowiedz była standardowa. Kilka osób wysłało do mnie porozumiewawczy uśmiech (bo przecież każdy kto pracuje ma nad sobą szefa) i poszliśmy dalej. Akurat czekała nas „długa prosta”, bez przystanków, więc ludzie zaczęli rozmawiać ze sobą na różne tematy. I wtedy usłyszałam za sobą jednego z "moich" turystów:
-A wiesz Zdzisiu, że te s… to mi zafundowali ( tu podał nazwę, owej „nieprzemyślanej decyzji kierownictwa”). Wiesz, co ja przez to miałem? A tu mi jeszcze bezczelnie p..baba (…) Jakbym dorwał takiego s…, jednego z drugim, to bym mu nogi…
-A ja miałem słuchaj tą samą sytuacje…Te oszusty, złodzieje…
I tak przez całą drogę.

Miałam wielką ochotę uciec w pierwszą lepszą uliczkę. Ale tylko zacisnęłam zęby, modląc się, żeby wycieczka skończyła się jak najszybciej. A przy okazji, gratulując sobie przezorności.