Pokazywanie postów oznaczonych etykietą legenda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą legenda. Pokaż wszystkie posty

sobota, 9 marca 2013

Lubelski kogucik.


Jaką siłę i moc mają lubelskie legendy? 
Przekonacie się za chwilę sami. Przypadła mi kiedyś grupa wycieczkowa dziewcząt z katolickiego liceum żeńskiego, z jednego z miast południa Polski. Przyjechały do nas z opiekunem, którym był ksiądz. Dziewczęta bardzo uważnie słuchały i zadawały całe mnóstwo bardzo mądrych pytań. Już prawie kończyliśmy zwiedzanie i przyszła pora na opowieści o Wieży Trynitarskiej. Przedstawiłem całą historię owego zabytku i wtedy przyszła mi do głowy myśl, żeby opowiedzieć, prawie dorosłym pannicom, legendę o kogutku na wieży. Zanim jednak to zrobiłem, zacytowałem wspaniały wiersz Józefa Czechowicza i dopiero kiedy nastrój był odpowiedni zacząłem snuć legendę. Mówi ona zaś o tym, że jeśli panna i dziewica (ma się rozumieć w jednym ciele) przejdzie przez tę bramę pod wieżą, to kogut zakręci się i zapieje. Zrobiłem smutną minę i powiedziałem, że jak do tej pory to ja nie słyszałem, że by kogutek z wieży piał, po czym zaraz dodałem:

- „No to co dziewczyny, próbujemy?”

Spojrzały po sobie i ruszyły w ślad za mną. Daleko nie uszliśmy. Tuż, tuż przez wejściem w bramę zatrzymały się i zaczęły wypychać jedna drugą, a żadna z nich przejść nie chciała. Ksiądz tylko się uśmiechnął i po cichu do mnie powiedział:

- „Niedługo pierwszy piątek miesiąca, to się dopiero nasłucham.”

No cóż, każdy lubi bajki i legendy, a co dopiero podlotki, ale żeby aż tak się tym przejmować?...



środa, 20 lutego 2013

A może by tak...



Najzabawniejsi są najmłodsi turyści w naszym mieście. Najzabawniejsi, ale i najuważniejsi. Oni naprawdę doskonale wyczuwają, kiedy przewodnik ma określony plan opowieści na trasę, a kiedy powiedzmy uczciwie „odwala chałturę”. Mnie najbardziej fascynuje sposób postrzegania świata przez takich właśnie 2 – 3 klasistów . Akurat dostała mi się taka grupka młodych turystów i miałem poprowadzić ich szlakiem legend lubelskich. Wiadomo, zacząć trzeba od samego początku, no i zacząłem. Opowieść dotyczyła właśnie jak to przed wiekami miasto otrzymało od jakiegoś księcia nazwę. Legenda mówi, że książę postanowił nadać ją według znaku, znakiem zaś miała być ryba złowiona w istniejącym wtedy nieopodal zamczyska, Wielkim Stawie Królewskim. Dzieciaczki słuchały z otwartymi ze zdumienia buziami, bo pierwszy raz słyszały że tak kiedyś nadawano nazwy miastom i przysiółkom.
Dalej legenda donosi, że ów książę złapał w sieć dwie ryby, był tam szczupak i lin. I tak się zastanawiał, jaką nazwę nadać? Szczupak, lub lin – szczupak, lub lin... Przyznam, że uparcie dążyłem, żeby któreś z dzieci powiedziało właściwą nazwę miasta, a tu....
Jedno z bardziej rezolutnych dzieciaków zakrzyknęło:

 - „Proszę pana, to w takim razie miasto powinno nazywać się „Szczuplin!”

No właśnie, a czemu nie Szczuplin?