Tak łatwo się mówi – mistrz Jan Matejko. Ja to
mistrzostwo odczułem niemalże na własnej skórze. Jest w naszym mieście, w
jednym z muzeów, wspaniałe dzieło „Unia Lubelska”, oczywiście autorstwa
wspomnianego Matejki. Obraz ten jest jednym z ważniejszych punktów prawie
wszystkich wycieczek, szczególnie szkolnych. Jednak nie tylko szkoły wędrują do
niego, przecież to – było, nie było – prawdziwe dzieło, mające onegdaj
„podnieść ducha narodu”. My przewodnicy opowiadając o tym obrazie, skupiamy się
głównie na jego przesłaniu i na postaciach występujących na nim. Oczywiście
staramy się zapamiętać prawie wszystkie imiona, nazwiska i twarze
bohaterów obrazu. Miałem przyjemność kiedyś, prowadzić właśnie po muzeum i
galerii obrazów grupę jak to się mówi: „gospodyń wiejskich”. Panie były
naprawdę wspaniałe, zadawały bardzo ciekawe i niekiedy trudne pytania. Wreszcie
dotarliśmy do dzieła mistrza Jana Matejki. Z wielkim zainteresowaniem oglądały
poszczególne sceny obrazu, słuchały opowieści o czasach Unii Lubelskiej, wreszcie
pozostawiłem grupie chwilkę czasu na samodzielną kontemplację.
Wtedy to zauważyłem trzy panie stojące po prawej stronie obrazu i zawzięcie dyskutujące. Nie chciałem im przerywać, ale jedna z nich podeszła do mnie i poprosiła o rozstrzygnięcie sporu. Chodziło mianowicie o to, czy szata Radziwiłła zwanego „Rudym” jest namalowana, czy haftowana? Spojrzałem w miejsce, nad którym odbywała się dyskusja i zdębiałem. Rzeczywiście, z tej odległości szata wyglądała zupełnie tak, jakby została wyhaftowana, a nie namalowana. Wyjaśniłem paniom, że to malarstwo od początku do końca, ale jeszcze dłuższą chwilę stałem i przyglądałem się obrazowi z takim zdziwieniem, jakbym widział go pierwszy raz.
Wtedy to zauważyłem trzy panie stojące po prawej stronie obrazu i zawzięcie dyskutujące. Nie chciałem im przerywać, ale jedna z nich podeszła do mnie i poprosiła o rozstrzygnięcie sporu. Chodziło mianowicie o to, czy szata Radziwiłła zwanego „Rudym” jest namalowana, czy haftowana? Spojrzałem w miejsce, nad którym odbywała się dyskusja i zdębiałem. Rzeczywiście, z tej odległości szata wyglądała zupełnie tak, jakby została wyhaftowana, a nie namalowana. Wyjaśniłem paniom, że to malarstwo od początku do końca, ale jeszcze dłuższą chwilę stałem i przyglądałem się obrazowi z takim zdziwieniem, jakbym widział go pierwszy raz.
Ech! Niejedna pani domu chciałaby tak haftować
jak mistrz Matejko...
Jakiż stąd wniosek? Uczymy się przez całe życie i
drugi: musimy w sobie mieć naprawdę dużo pokory, żeby tę wiedzę przyswajać,
nawet w takich sytuacjach.