Ruszyliśmy. Wspaniała pogoda, cudownie
zapowiadająca się trasa z mnóstwem zabytków, a co najważniejsze pięć
wspaniałych dni w trasie. Grupa w autokarze „uzbrojona” w dobry humor, więc nic
tylko jechać. Jako, że był to tzw. „długi weekend” można było sobie pozwolić na
przejechanie prawie dwóch tysięcy kilometrów. Każdego dnia nocleg był
przewidziany w innym miejscu, a co za tym idzie również obiad w pięciu różnych
miejscach.
Pierwszego dnia zasiadamy do obiadu, podana została zupa. Zaglądamy ciekawie do wazy z zupą: pomidorówka z kluseczkami kusi swym zapachem nozdrza. Zjedliśmy szybko i czekamy na drugie danie. Kelnerzy wnoszą półmiski: file z kurczaka, ziemniaczki i zestaw surówek. Mniamuśność, jak mawiał Pasibrzuch, w jednej z kreskówek dla dzieci..
Dzień drugi. Wspaniała restauracja, kolejny obiad i znów ciekawie patrzymy do wazy z zupą: pomidorówka z kluseczkami łaskocze nozdrza, na drugie: file z kurczaka, ziemniaki i zestaw surówek.
Dzień trzeci. Zmęczeni po trudach zwiedzania lokujemy się za stołami kolejnej restauracji, w kolejnym mieście. Wnoszą zupę w wazach, moi towarzysze przy stoliku, nota bene świetni kierowcy, tym razem już bez zaglądania prorokują: pomidorówka z kluseczkami, zgadza się. Na drugie kierowcy zgadują: filet z kurczaka, ziemniaki i zestaw surówek, również się zgadza.
Pierwszego dnia zasiadamy do obiadu, podana została zupa. Zaglądamy ciekawie do wazy z zupą: pomidorówka z kluseczkami kusi swym zapachem nozdrza. Zjedliśmy szybko i czekamy na drugie danie. Kelnerzy wnoszą półmiski: file z kurczaka, ziemniaczki i zestaw surówek. Mniamuśność, jak mawiał Pasibrzuch, w jednej z kreskówek dla dzieci..
Dzień drugi. Wspaniała restauracja, kolejny obiad i znów ciekawie patrzymy do wazy z zupą: pomidorówka z kluseczkami łaskocze nozdrza, na drugie: file z kurczaka, ziemniaki i zestaw surówek.
Dzień trzeci. Zmęczeni po trudach zwiedzania lokujemy się za stołami kolejnej restauracji, w kolejnym mieście. Wnoszą zupę w wazach, moi towarzysze przy stoliku, nota bene świetni kierowcy, tym razem już bez zaglądania prorokują: pomidorówka z kluseczkami, zgadza się. Na drugie kierowcy zgadują: filet z kurczaka, ziemniaki i zestaw surówek, również się zgadza.
Dzień czwarty i piąty, jeśli chodzi o menu,
wyglądał tak samo. Podejrzewać zaczęliśmy, że pomidorówka jest produktem
regionalnym i dlatego tak często zjawia się na obiad. Nie mieliśmy tylko
wytłumaczenia na filet z kurczaka, ziemniaki i zestaw surówek. Koledzy kierowcy
stwierdzili krótko:
- „To chyba zestaw obowiązkowy, bo pewnie biją
się o złotą patelnię”.
Jakoś przeżyliśmy ową pomidorówkę, ten
nieśmiertelny „zestaw obowiązkowy”, czyli filet kurczaka, ziemniaczki i zestaw
surówek, bo jak powiadają głód jest najlepszym kucharzem.
Po zakończonym wyjeździe w świetnym humorze
wracam do domu na troszkę spóźniony obiad. W progu wita mnie moja małżonka i od
razu oświadcza:
- „Kochanie specjalnie dla ciebie zrobiłam pomidorówkę, filet z kurczaczka, pyszne ziemniaczki i zestaw suróweczek”.
- „Kochanie specjalnie dla ciebie zrobiłam pomidorówkę, filet z kurczaczka, pyszne ziemniaczki i zestaw suróweczek”.
I jak mam nie kochać mojej żony?
I jak tu nie kochać pomidorówki?