Choć praca przewodnika turystycznego nie zawsze jest lekka i przyjemna
to jednak zdarzają się liczne momenty, dzięki którym przewodnik utwierdza się w
tym, że lubi to co robi. Mogą to być ulotne chwile podczas zwiedzania, chwile
pożegnań czy podziękowań za wspólnie spędzony czas i dzielenie się wiedzą. Czasami
podziękowaniem jest ciepły uśmiech, przyjacielski uścisk dłoni, czasami drobny
napiwek, a czasem … solidne pęto swojskiej kiełbasy, do tego kawałek domowego
ciasta, czyli wiktuały podarowane turystom przez ich polskich krewnych na
podróż powrotną za ocean. Niestety restrykcje wprowadzone przez linie lotnicze
dotyczące przewozu wyżywienia zabraniają zabierania go ze sobą na pokład
samolotu, a w rezultacie szczęśliwym właścicielem wałówki zostaje przewodnik. Wdzięczność
turysty jest niewątpliwa, a wdzięczność obdarowanego przewodnika niekłamana,
tym bardziej iż wiktuały są podzielne i mogą zostać rozdzielone na mniejsze
części wśród równie mile zaskoczonych kolegów przewodników. Ja tym
przewodnikiem byłam i kiełbasą z Przyjaciółmi się dzieliłam ;-).
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą turysta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą turysta. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 30 kwietnia 2013
poniedziałek, 18 lutego 2013
Turysta pyta i komentuje...
To się zdarza... a czasem wychodzi śmiesznie:
Ja + grupa późnych nastolatków + grono pedagogiczne, plac w centrum... Jedna z lekko znudzonych uczestniczek robi mi uwagi i docinki... w pewnym momencie zabiera się za komentowanie mojego wyglądu:
>> "A ta broda to prawdziwa? Mogę Panu POCIĄGNĄĆ?"
W grupie dał się słyszeć lekki szmer... już miałem odpowiedzieć... ale poczułem na sobie badawczy wzrok grona pedagogicznego - co też teraz zrobię. Spanikowałem - pozostawiłem bez komentarza. A okazja była przednia...
Po takich przygodach powstało autorskie powiedzenie moje o... ale dostępne jedynie dousznie, na żywo ; P
Muzeum Wsi w ...; ja + grupa (dzieci + opiekunowie); podczas przejścia między zabytkowymi obiektami chłopczyk dość głośno rzuca:
>> "Ale ma Pan fajne DYNDADEŁKO!"
Opiekunka jednocześnie wybiegła na przód grupy i poczerwieniała, jej oczy krzyczały to, co zwerbalizowała:
>>"Co takiego?!"
A chodziło o:
Po zwiedzeniu zamku przeszedłem z grupą mostem w stronę starego miasta, już za bramą podeszła do mnie jedna z turystek (z ościennego kraju) i zapytała:
>> "Przepraszam, co to jest ten WIZERUNEK tam na moście, pod latarnią?"
Kilka minut spędziłem na dociekaniu - o co chodzi?
Dopiero gdy pytająca wykonała charakterystyczny gest pokazujący jak to to wygląda (skrzyżowane ręce i charakterystyczny uśmiech) domyśliłem się, że chodzi o:
W trakcie... pada pytanie:
>> "A co to za krzyż na niebie?"
Rozbroiło mnie, ale na poważnie potraktowałem zagadnienie i omówiłem krzyżujące się w naszym mieście szlaki handlowe. Bez cienia uśmiechu na twarzy... ale było trudno... żeby tylko nie parsknąć...
Subskrybuj:
Posty (Atom)