Mówią: nie ma ludzi nieomylnych. Inni powiadają,
tylko ten się nie myli, kto nic nie robi, wtedy mój kolega zawsze dodawał –
więc ty nie możesz się pomylić. Śmieszne, bardzo śmieszne. Jednak do rzeczy.
Chciałem powiedzieć o trudnej sztuce znalezienia właściwej drogi. Przed każdym
wyjazdem, zwłaszcza tym na dłuższą trasę, całe godziny spędzamy nad mapami
studiując najróżniejsze wersje dojazdu, charakterystyczne punkty oraz możliwe
postoje. Czasem nawet zerkamy do internetu, żeby sobie przypomnieć szczegóły,
które mogą nam pomóc w spokojnym odbywaniu podróży i zapewnienie całkowitego
bezpieczeństwa naszym podopiecznym.
Są jednak trasy które powtarzamy kilka, bądź kilkanaście razy w miesiącu (tak, tak – kilkanaście razy w miesiącu), to przeważnie wycieczki jednodniowe. Bardzo lubię tę formę pracy, bowiem zawsze wieczorem mogę liczyć na wypoczynek w domowych pieleszach.
Są jednak trasy które powtarzamy kilka, bądź kilkanaście razy w miesiącu (tak, tak – kilkanaście razy w miesiącu), to przeważnie wycieczki jednodniowe. Bardzo lubię tę formę pracy, bowiem zawsze wieczorem mogę liczyć na wypoczynek w domowych pieleszach.
Kiedyś (w zeszłym sezonie) jechałem z grupą
kolejny raz, do starego, pięknego Sandomierza. Zatrzymaliśmy się na parkingu
tuż przed mostem na Wiśle. W tym czasie nawiązałem bardzo miłą rozmowę z
kierowcą na tematy kulinarne, jako że obaj uwielbiamy gotować i pitrasić.
Przerwa w podróży dobiegła końca i grupa usadowiła się wygodnie w autobusie i
ruszyliśmy. Tuż zaraz za mostem jest rozjazd: jedna droga, ta prosto, prowadzi
w kierunku Kielc, druga zaś, ta w lewo, w kierunku Sandomierza. Właśnie
roztrząsaliśmy problem grillowania pstrąga tęczowego i ...... tak jest
przejechaliśmy ów zjazd. Szybko połapaliśmy się w sytuacji jednak
postanowiliśmy pojechać inną drogą (bo i taka możliwość istniała). Widziałem co
prawda zdziwione oczy niektórych uczestników, że nie skręciliśmy tam gdzie
zwykle się to robi, ale chcąc uratować swoją reputację jechaliśmy dalej. Do
Sandomierza wjeżdżaliśmy z górki i wtedy jak na zamówienie, pięknie
zaprezentowała się bryła tego pięknego miasta, oświetlona promieniami prawie
letniego słońca. Zobaczywszy ów widok powiedziałem”
- „Wybrałem dla Państwa właśnie ten wjazd do
miasta, żebyście mogli podziwiać go z tak, mało znanej perspektywy”
Wszyscy byli pełni uznania dla mojego „znawstwa”
tematu i chęci zapewnienia jak największych wrażeń.
Mnie zaś przypomniały się słowa mojego
przyjaciela, który w takich sytuacjach mawiał:
- „Pamiętaj, przewodnik, czy pilot nigdy się
nie gubi, on zawsze wie, gdzie jest, chociaż nie zawsze jest to miejsce do
którego podążał.”
Oj, święta prawda....