poniedziałek, 30 września 2013

Białe myszki.



Lublin to chyba najbardziej zaczarowane ze wszystkich miast Polski. Dzieją się tutaj takie rzeczy „...o których się fizjologom nie śniło...” cytując Ferdka Kiepskiego. Coraz częściej bowiem, lubelscy przewodnicy oprowadzają swoje grupy w strojach historycznych. Miasto wtedy nabiera zupełnie innego kolorytu i jakby dał się odczuć powiew dawnych czasów.
Właśnie miałem bardzo pracowitą sobotę: dwie grupy od rana do wieczora i obie oprowadzałem w stroju szlacheckim z drugiej połowy siedemnastego wieku. Oczywiście nie obyło się bez pamiątkowych zdjęć, na których grałem rolę przysłowiowego „białego misia”.
Najciekawsze jednak były reakcje mieszczan. Najpierw towarzyszyły mojemu pojawieniu uśmiechy, gdzie indziej komentarze w stylu:
- „O Zagłoba idzie!”
No tak kiedyś mówiono o mnie Kmicic, a dzisiaj Zagłoba. Ostatecznie muszę się z tym pogodzić, w końcu jestem te 40 kilogramów starszy. Jednak to co mi się przydarzyło już po zakończeniu pracy tego dnia ubawiło mnie tak, że jeszcze do wieczora na wspomnienie zdarzenia śmiałem się serdecznie.
Już wracałem ulicą Grodzką w kierunku parkingu na placu zamkowym do mojego „żelaznego rumaka”, właśnie mijałem jeden z ogródków kawiarnianych kiedy przy jednym ze stolików podniósł się lekko chwiejący się pan. Zrobił to tak szybko, że pozostałe kufle wylądowały na ziemi. On zaś z wielkim zdziwieniem, nadal chwiejąc się na nogach, od złocistego płynu który jak widać lekko przedawkował zakrzyknął do kolegów:
- „Panowie, ja już nie piję, ja widzę jakieś dziwne postacie”.
Ech! Na co mi przyszło: byłem „białym misiem”, a teraz robię za „białe myszki”.
A niech tam! Jeśli tym sposobem uratuję choćby jednego „tutejszego” to i za tę postać mogę być brany.




sobota, 28 września 2013

Psikus statysty



 Ładna pogoda, chodzę z wycieczką po starym mieście, jesteśmy przy kamienicy gdzie mieszkała mieszczka Jadwiga z legendy o pożarze miasta Lublina więc opowiadam legendę tak z emfazą, wczuwam się, a oni słuchają, zainteresowani, pobudzeni, uśmiechają się coraz bardziej, myślę sobie, ale jestem świetna!! Więc dalej, dawaj! Wtem czuję za sobą czyjąś obecność, boje się odwrócić, ale powoli, powoli, a tam.. .Ucharakteryzowana na zakrwawioną twarz statysty z ekipy filmowej "Kamieni na szaniec", który to film kręcą teraz w Lublinie, postanowił mi zrobić psikusa, a wycieczka mu dopomogła. Nie pisnęli ani słowem...