Kiedy zejdą się
przewodnicy, natychmiast zaczynają się opowieści z ich życia zawodowego.
Przyznaję czasami robi się taki rejwach, jak na jarmarku na lubelskich Korcach,
ale nic to. Ostatnio spotkałem się z koleżanką i oczywiście zaraz zaczęły się
opowieści. Jednak jej opowieść przykuła moją uwagę i chciałbym ją tu
przytoczyć.
Otóż rzecz działa się w
bazylice mniejszej Ojców Dominikanów. Kościół pokrywał półmrok, co wszystkim
elementom dekoracji renesansowo – barokowej nadawało szczególnego wyglądu i
tajemniczości. Koleżanka właśnie snuła opowieść o ojcu Pawle Ruszlu, jego pracy
i działalności, potem opowiedziała o tajemniczym zniknięciu jego ciała wraz z
trumną sprzed ołtarza głównego w nocy. Dzieciaczki, które słuchały owej
historii, uległy czarowi opowieści, nastrojowi tajemniczości spotęgowanemu owym
półmrokiem i rzeźbom na ołtarzach bocznych, spoglądającym na przybyszów. W
ciszy kościoła brzmiały słowa koleżanki, która mówiła o tym, jak w czasie
zaborów, kiedy świątynia opanowana była przez wojska carskie zaczęły się dziać
dziwne rzeczy. Ci którzy nieopatrznie zjawili się w tym miejscu późnym
wieczorem, po zapadnięciu zmroku, mogli dostrzec postać dominikanina w białym
habicie wędrującego po nawach kościoła.
Zdążyła wypowiedzieć te słowa, kiedy z zakrystii wyszła postać odziana w biały
habit, prawie bezszelestnie zbliżyła się do grupy słuchających dzieciaczków, by
przejść do stojącego w ciemnej kaplicy konfesjonału.
Dzieciaki stały jak
wryte, niektóre nawet wstrzymały oddech i wszystkie były przekonane, że właśnie
widzą postać ojca Pawła Ruszla, błądzącego jak wieki temu po zakamarkach
świątyni.
Zupełnie przypadkowe
zdarzenie pozostawiło w pamięci tych młodych turystów niezapomniane wrażenie.
Ja dodam od siebie jedno: Lublin to zaczarowane miasto, tutaj wiele się może
wydarzyć.