Pokazywanie postów oznaczonych etykietą strzał. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą strzał. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 11 lutego 2013

Zawsze musi być ten pierwszy raz



Kiedy pilot wyrusza w trasę, musi się do niej dobrze przygotować. Nie chodzi tylko o opanowanie materiału z zakresu odwiedzanych miejsc. Przecież po drodze można mijać tyle ciekawych obiektów. Trzeba przewidywać wszystko, nawet to, czego się przewidzieć nie da. A nóż się zdarzy, że ktoś coś słyszał o nieodległej miejscowości i będzie zadawał niewygodne pytania. Może się też tak zdarzyć, że tuż przed wyjazdem trasa zostanie zmieniona. A wtedy nie ma „zmiłuj”. Trzeba zacisnąć zęby i zacząć przygotowania od początku.
Od czego są zbierane przez lata przewodniki, ulotki, mapki i doświadczenia kolegów.
Zaraz na początku mojej kariery pilockiej, przytrafiła mi się taka przygoda. Zlecenie - trasa często odwiedzana, jednak niemal w ostatniej chwili zmieniono trochę plany i na koniec wycieczki mieliśmy zajechać do jeszcze jednej małej miejscowości, której do tej pory, przyznam się szczerze, nie miałam okazji odwiedzić. Został mi jeszcze jeden dzień, a to dość dużo. Zaczęłam przeszukiwać materiały. Znalazłam mapki, historię i dodatkowo kilka ciekawostek o odwiedzanych po drodze miejscach i ruszyłam w trasę.
Miejscowość dość mała, cztery ulice na krzyż. No może jednak z piętnaście. Z resztą w centrum stał wielki kościół, powinien być punktem orientacyjnym, więc nie martwiłam się o to czy tam trafię.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy w końcu trafiliśmy do tej miejscowości i okazało się, że całe miasteczko jest zarośnięte. Przez wysokie korony drzew, i rozłożyste, przydrożne krzaki nie było nic widać, dalej niż na dziesięć metrów. Żadnego punktu zaczepienia. Dopóki droga wiodła prosto nie było problemu, ale niestety wkrótce napotkaliśmy pierwsze rozwidlenie i usłyszałam najstraszniejsze z możliwych pytań:
-Gdzie teraz? – zapytał kierowca.
„A skąd ja mam wiedzieć” - pomyślałam lekko spanikowana. Na mapkach, które wbiłam sobie do głowy nie mogłam przypomnieć sobie żadnego rozwidlenia.
Ale nie było rady, trzeba było trzymać fason i strzeliłam.
- W prawo.
„ Może dalej będzie coś widać, najwyżej skontrujemy trasę”. Jednak ku mojej zgryzocie krajobraz się nie zmienił, a przed nami pojawiło się skrzyżowanie.
- A teraz? – nie ustępował kierowca.
W ciągu ułamka sekundy, przez moja głowę przewaliło się tysiące myśli.
„Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a mi się trafił kierowca bez GPSu !!! Gdzie teraz, co robić? Weź się w garść dziewczyno! Dobra, ta trasa na prawo wygląda jak trasa wylotowa, chociaż… Było w prawo, to teraz pojedziemy…
-W lewo- stwierdziłam siląc się na to, jakbym miejscowość odwiedzała setki razy.
Niemal spadłam z fotela, kiedy tuż za zakrętem zobaczyłam parking. Koło parkingu płynęła rzeczka i już wiedziałam gdzie jestem.
Dopiero po powrocie, uświadomiłam sobie przeglądając materiały (już na spokojnie, bez presji), że miejscowość jest tak ułożona, że nawet jakbym skręciła na pierwszym rozwidleniu w lewo to i tak bym dojechała na miejsce. Po prostu zjadł mnie stres. Ale... Jakoś trzeba zdobyć doświadczenie.
Nasz przyjaciel powtarzał w takich sytuacjach: ”Pilot nigdy się nie gubi! On zawsze wie gdzie jest, chociaż nie zawsze jest to miejsce, do którego pragnął dotrzeć”. I jak tu się nie zgodzić…