Kiedy przyuczałam się do zawodu
pilota wycieczek, jednym z punktów szkolenia był „objazd”. W jeden z weekendów
kwietnia, zapakowano nas to autokaru i ruszyliśmy w drogę. Każdy z przyszłych
pilotów, maił do wykonania zadanie na odcinku trzydniowej trasy. Moim zadaniem
było pokierowanie autokarem z jednego miasta do innego, gdzie czekać miał na
nas zasłużony odpoczynek w hotelu.
Trasą tą jechałam oczywiście
pierwszy raz, dodatkowo zadanie utrudniał fakt, że wszystkie oznaczenia miejscowości
pisane były cyrylicą. Bukwy, co prawda były mi znane jeszcze z czasów szkolnych,
jednak przeczytanie napisów jadąc w pędzącym autokarze, utrudniało zadanie. Ale
jakoś sobie poradziłam. Prawdziwym problemem okazało się odnalezienie hotelu.
Ostatecznie trafiliśmy do dość
sporego miasteczka. Hotel podobno był w jego centrum i reprezentował dość spore
gabaryty, jednak odnalezienie go, wśród krętych uliczek okazało się wyzwaniem.
Trzeba, więc było pytać miejscowych. Tylko, że miasteczko wyglądało niemal jak
wymarłe. Po dłuższym odcinku rozglądania się za autoktonami, wypatrzyłam
rozmawiających ze sobą dwóch panów. Wysiadłam, więc z autokaru i ruszyłam po
pomoc.
Panowie znali miejsce położenia
owego hotelu, jednak trasa okazała się dość skomplikowana i po trzech skrętach
w lewo, pięciu w prawo, moście przez rzekę i przejechaniu przez jakiś plac, mój
mózg przestał rejestrować jakiekolwiek wskazówki. Najwyraźniej widząc moją
nieciekawą minę, jeden z panów zaproponował, że w zasadzie to wracał już do
domu, a ma niedaleko zaparkowany samochód i jeżeli zaczekamy minutę, to on
zaraz nim podjedzie i nas poprowadzi.
Wróciłam, więc do autokaru i cierpliwie zaczekałam
na pana. Rzeczywiście po chwili z jednej z uliczek wyłoniło się białe „coś” na
czterech kołach. Wspólnie dojechaliśmy jedynie do pierwszego ronda, jakieś
pięćdziesiąt metrów… Zaraz, jak tylko wyjechaliśmy z uliczki, na owym rondzie zobaczyliśmy
radiowóz tamtejszej policji, który zatrzymywał właśnie naszego przewodnika.
W tej sytuacji szybko wygrzebałam
z pamięci tylko polecenie kierowania się w stroną rzeki i ostatecznie udało się
dojechać do hotelu. W końcu, nie mogliśmy zatrzymać się na środku ronda, zastanawiając
się gdzie jechać dalej. Tym bardziej, że usadowiłam się tam drogówka.
Ale tamtego pana to mi szkoda do
dziś