Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzeum. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzeum. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 11 marca 2013

Jak czarcia łapa ludzi zmieniła.


Najtrudniejsze do oprowadzania są zorganizowane wycieczki biznesmenów.
Pewnie ktoś zaraz zapyta dlaczego? Ano tacy biznesmeni w czasie wycieczki wyglądają następująco: 
ciemny garnitur koszula pod krawatem, w przypadku kobiet garsonka i szpilki, no i w jednej ręce teczka z dokumentami, w drugiej zaś druga teczka z laptopem. 
Oczy utkwione przed siebie nieruchomo, myśli błądzące koło kolejnego pomysłu na zarobienie pieniędzy i stanie się człowiekiem miesiąca dla firmy...
Żebyśmy nie wiem co robili, to i tak nasze opowiadania trafiają w „watę” obojętności. 
Przecież oni wszystko wiedzą, wszystko widzieli, a to że uczestniczą w tej wycieczce to zwykła zawodowa uprzejmość, wobec swoich szefów, którzy im to przygotowali.
Postanowiłem się jednak nie poddawać. Na mur obojętności, natrafiłem już w zamku, w naszym muzeum, ale z wrodzonej ciekawości uczyniłem drugie postanowienie: zrobić eksperyment. 
Otóż, kiedy grupa karnie podążyła za mną na piętro, ustawiłem ich tak, żeby mogli oglądać wyłącznie mnie na tle białej ściany i zacząłem opowieść. Wymyśliłem sobie, że bajki to każdy lubi więc opowiadałem im o sądzie diabelskim i złym szlachcicu, co przekupił palestrę. Zauważyłem pierwsze oznaki zainteresowania, wszak łapówkarstwo, zwłaszcza takie historyczne, jest jakby tym elementem życia zawodowego, z którym mogą się niestety spotkać, choćby nie wiem jak nie chcieli. Właśnie doszedłem do momentu w mej opowieści jak to diabły opanowały sąd lubelski i jak postawiły sławetną pieczęć w postaci czarciej łapy.

- „Stół ów zachował nam się i zachowała się również na nim wypalona czarcia łapa, stoi tam!” – rzekłem z naciskiem i ręką wskazałem olbrzymi mebel stojący w kącie Sali.
- „Pójdźcie i obaczcie go przymierzcie może któraś z waszych łapek będzie pasowała...” dodałem na koniec.

I co?
Hehehehehe. Ruszyli niemalże kłusem do owego stołu i... w pewnym momencie zatrzymali się i gruchnęli szczerym śmiechem. udało się wyrwałem ich z tego letargu, w jakim się znajdowali.
Zaraz po zwiedzeniu muzeum poszli natychmiast do autokaru, zostawili swoje teczki i laptopy i już z zupełnie innym nastawieniem u uśmiechami na twarzach ruszyli na zwiedzanie grodu.

Tak, tak kochani bajki i legendy czynić cuda potrafią, spróbujcie sami.



czwartek, 7 marca 2013

O autorytet, to przewodnik jednak musi dbać


To nie jest tak, że przewodnik tylko mówi. Zdarza się, że w danej grupie, znajduje się osoba, której naprawdę warto wysłuchać. Ktoś może mieszkał kiedyś w danym miejscu i powie nam jak się zmieniło. Ktoś inny spotkał jakąś ciekawa osobę. Może opowie jakąś śmieszną anegdotę. Jeszcze ktoś inny jest pasjonatem i akurat może nam przekazać wiedzę z danego tematu. Zdarza się, że historie zasłyszane w ten sposób dołączam do swojego „repertuaru”. Oczywiście, jeśli ta osoba naprawdę ma coś ciekawego do powiedzenia.

Niestety zdarza się czasem, że w grupie znajdzie się ktoś, kto wszystko wie lepiej. Na szczęście zdarza się to niezwykle rzadko, gdyż mimo wszystko przewodnicy cieszą się autorytetem. A jednak…
Trafiłam kiedyś na grupę plastyczną, aczkolwiek amatorsko plastyczną. Przy okazji odwiedzin w muzeum pomyślałam, że zabiorę ich na małą ekspozycję, zawierającą zbiór ikon. W śród nich wystawiony był eksponat, ze preparowaną przez konserwatorów ikoną, na której widoczne były wszystkie etapy jej powstawania. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Zaczęłam więc omawiać każdy etap po kolei. Wszyscy uważnie słuchali i zadawali pytania. Kiedy już prawie skończyłam, wtrąciła się jedna z pań, która od początku wycieczki, „kręciła nosem”.
- Przepraszam, że pani przerwę, ale chciałam dodać, że to jest nowoczesny sposób malowania ikon. Kiedyś czytałam w jednej gazecie…
Tu, owa pani zaczęła swój wywód, który okazała się jednak powtarzanymi przez laików domysłami. Mimo to wysłuchałam wypowiedzi do końca, poczym zbiłam jej argumenty i wytłumaczyłam, że gdyby ikony powstawały tak jak to opisała, to żadna by do naszych czasów nie przetrwała. Po tym uznałam temat za zakończony i skierowałam się do wyjścia. I właśnie wtedy dotarł do mnie ”teatralny szept” owej pani:
-Ja się z tą panią nie zgadzam, bo to i tamto.
Cóż, na wiele rzeczy można nie zwracać uwagi, ale o autorytet to przewodnik jednak musi dbać. Zwłaszcza, jeśli ktoś podważa go przy całej grupie. Specjalnie zabrałam grupę jeszcze do jednej, na ogół pomijanej sali i zaczęłam swoją wypowiedź głośno i dobitnie:
-Ponieważ z wykształcenia jestem historykiem sztuki…
Do końca wycieczki miałam spokój.

środa, 6 marca 2013

40 : 20 = 3



Któregoś dnia, jechałem z grupą 60-ciu maluchów. Obłęd! Głośno, gwarnie, krzyki, piski, wrzaski. Głowa boli od samych wspomnień. Ale cóż było robić? Praca to praca. W planie mieliśmy wejście do pewnego muzeum. To też zajechaliśmy na parking i z tą grupą 60-ciu, krzyczących maluchów wylewamy się z autokaru. I zaczęło się:
- A pójdziemy do toalety?
- A kiedy będzie obiad?
- A kiedy będą pamiątki?
-A długo tu będziemy?
- A Paweł poszedł za autokar się schować!
- Ona mnie popchneła!
- A tata Marcina powiedział…
Trzeba było zebrać te 60-ąt maluchów, dobrać w pary i policzyć. Jak już po dłuższej chwili udało się tego dokonać, ruszyliśmy do obiektu.
Dodam tylko, że nie był to początek wycieczki i wszyscy, wraz z opiekunami, mieliśmy już serdecznie dosyć. Cała 60-cio osobowa zgraja również. W końcu, dzieciom nie służy zamknięcie w ciasnym autokarze przez kilka godzin.
Doszliśmy do muzeum i udałem się do kas.
-Ile grupa liczy?
Trudno mi powiedzieć, dlaczego odpowiedziałem, że 40. Pani tylko popatrzyła na całą ”zgraję” i bez słowa wydała bilety.

A najbardziej zadziwiające jest to, że w kasie była również jedna z przewodniczek, która po wydaniu biletów, przez kasjerkę, wyszła nas oprowadzić. Kiedy zebraliśmy się, zawyrokowała, że musi nas podzielić w grupy po 20 osób. I nikogo nie zdziwiło ( mnie również ), że 40 podzielić na 20 dało 3!

Widocznie w muzeum nie było to pierwsza 60-cio osobowa wycieczka szkolna w tym dniu…