Kiedy człowiek pochłania
wiedzę, jak przysłowiowy pelikan, z dziedziny pilotażu wycieczek turystycznych,
Wykładowcy wkładają mu do głowy, że tak nap0rawdę jest on pilotem kierowcy, a
nie wycieczki. Hm... można by rzec. tak naprawdę, jest on i pilotem kierowcy,
ale również i wycieczki. Po pierwsze musi on znać trasę i najważniejsze punkty
na niej. Jednak kiedy trafia na miejsce zwiedzania, a akurat nie ma tam żadnych
usług przewodnickich, a prawo na to pozwala, zmienia się on również w
przewodnika po danym terenie.
Najważniejszym jednak
zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo wszystkich biorących udział w wycieczce.
Łatwo powiedzieć, niestety czasem trudno to wykonać. Kilka lat temu miałem
właśnie taki przypadek.
Pilotowałem wycieczkę na
Litwę. Wyruszyliśmy około 22,00 z Lublina i całą noc mieliśmy na dojazd do
hotelu w Wilnie. Autokar pierwsza klasa,
więc uczestnicy ułożywszy się wygodnie w fotelach, uderzyli w przysłowiowe
kimono, czyli poszli spać. Jedynymi czuwającymi byłem ja i mój kierowca.
Zaczęliśmy miłą pogawędkę i czas nam płynął niezauważenie aż do około 3 nad
ranem. Jakoś skończyły się tematy do rozmowy, a ja zauważyłem, że trasa stała
się monotonna i kierowca popadał jakby w małe odrętwienie. Oj! Tylko nie to!
Nie mogłem dać mu zasnąć, bo nieszczęście murowane. więc zacząłem wypytywać go
o żonę o dzieci. Ożywił się i jakieś pół godziny gadał jak najęty, po czym znów
zamilkł i widać już było, że jest porządnie zmęczony. Zaproponowałem więc mu
mały postój i kawę (na mój koszt, a co!). Okazało się, że kawy to on nie pije,
i że zostało już niewiele to jakoś doleci do Wilna. Hm... trzeba działać
pomyślałem sobie i poczekałem cierpliwie aż zacznie go brać zmęczenie.
Nie trzeba było długo
czekać. Postanowiłem użyć swojej tajnej broni i......
Zapytałem go jak tam
teściowa? Dobra z niej kobiecina, czy nie?
Pytanie podziałało jak
płachta na byka. Rzucił się na swoim fotelu jak dźgnięty szpilką i dawaj
wylewać gorzkie żale na swoją teściową.
Trafiłem w dziesiątkę.
Widać miał sporo jej do zarzucenia, bo jego „gorzkie żale” trwały do samego
hotelu w Wilnie.
Ja zaś szczęśliwy byłem i
dumny ze swej przemyślności, że udało mi się bezpiecznie doprowadzić autokar na
miejsce.
W drodze powrotnej nie
musiałem już stosować żadnych sztuczek, bowiem kierowca widać wypoczął sobie
znakomicie, zresztą wracaliśmy w dzień i nie było potrzeby zabawiania kierowcy,
bowiem uczestnicy bardzo ładnie śpiewali mu całą drogę, a on podśpiewywał razem
z nimi.
Pamiętajcie najważniejsze zadanie pilota wycieczek
– to dać sobie radę w każdej sytuacji.