Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kierownik wycieczki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kierownik wycieczki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 9 lutego 2013

Zrozum bliźniego swego...



Sezon wiosenny pomału dobiegał końca. Wycieczki szkolne już dawno się skończyły i tylko jakieś niedobitki wycieczek tzw. „zakładowych” sennie posuwają się po mieście, pod wodzą przewodników. Właśnie zajechał kolejny autokar. Po rejestracji widzę Śląsk, czyli moja grupa. 
Witam się z grupą i proponuję przejście schodami pod zamek. Idą, ale twarze jakieś takie szare, bez wyrazu, może odurzyło ich czyste powietrze wschodniej Polski... Wreszcie sapiąc, jak lokomotywy doszli na szczyt schodów, więc żeby rozruszać troszkę moich gości, rzuciłem od niechcenia żarcik. Żadnej reakcji. Zdziwiłem się wywoływał on zazwyczaj salwę śmiechu, a tu twarze „zombie”. Przy moście rzuciłem kolejny żart, tym razem „z innej beczki”. To samo-„zombie” patrzą przed siebie, bez żadnej reakcji.
Uff, coś ze mną nie tak, czy żarty niestosowne? Przechodzimy przez bramę miejską, moje „zombie” ujrzały ogródek piwny i.... pojawiły się pierwsze odruchy życia: języki powoli wysuwały się z ust, suche, jak papier i chowały się z trudnością, wydając przy tym cichy odgłos mlaskania. No cóż, zarządziłem 20 minutową przerwę. Ruszyli przed siebie i z trudem dotarli do ogródka, po czym z zapałem przyssali się, jak glonojady, do szkła wypełnionego złocistym płynem.
Po kilku dosłownie minutach, od stolika oderwał się i podążał do mnie „kierownik wycieczki”, ale jakże odmieniony! Błyszczące oczy, uśmiech na twarzy i jowialnym głosem zwraca się do mnie:
- „Szefie, teraz jeszcze raz pod zamek i powiedz pan to wszystko jeszcze raz....”
No cóż, okazało się , że na Lubelszczyźnie są trzeci dzień i mają „bardzo intensywny program wycieczki”.
Oczywiście ze zrozumieniem potaknąłem głową, wszak trzeba rozumieć bliźniego swego.