Jakiś czas temu opisywałam swoje pierwsze pilockie kroki.
Jest to historia opowiadająca o tym, jak trafiłam do małej miejscowości, która
okazała się tak zadrzewiona i „zakrzaczona”, że nie byłam w stanie się
zorientować gdzie mam się kierować. Dla tych, którzy na bloga trafili po raz
pierwszy, niżej umieszczam link:
Niedawno zadzwoniłam do koleżanki, prosząc ją o materiały,
odnośnie miasta, do którego wybierałam się z grupą. Zresztą też po raz pierwszy.
Na potrzeby tego tekstu nazwijmy go miastem „X”.
Oczywiście koleżanka zapewniła, że posiada odpowiednią
skarbnice wiedzy i, że z chęcią mi ją udostępni. Na koniec dodała szczerząc się
przez słuchawkę:
-Nie martw się, na pewno sobie poradzisz. W „X” jest bardzo
mało drzew, a krzaków nie ma wcale. Poza tym znajduje się na wysokim wzgórzu,
także trafisz bez problemu.
Ha, ha... Bardzo śmieszne...